Roman Kowalczyk Roman Kowalczyk
228
BLOG

Ludwik Dorn - od rewolucjonisty do oportunisty

Roman Kowalczyk Roman Kowalczyk Polityka Obserwuj notkę 4

Ludwik Dorn, przed laty czołowa postać Prawa i Sprawiedliwości oraz bliski współpracownik Lecha i Jarosława Kaczyńskich, będzie startował do Sejmu z list Platformy Obywatelskiej. Uzasadniając swoją decyzję podkreślał, że PO „związana jest z ziemią, rzeczywistością”, a PiS „buja w stratosferze”. Argumentował, że do Platformy dołączył dla „dobra Polski, dla dobrej, bezpiecznej zmiany”. Przykro słuchało się tych wypowiedzi, prawda jest bowiem inna. Otóż były marszałek Sejmu i były minister spraw wewnętrznych dołączył do ugrupowania, które rządzi fatalnie i arogancko, ale potrafi dbać o swojaków. Wsparł partię, która stała się bezideową grupą trzymająca władzę. Leciwy i samotny polityk skorzystał z okazji, aby próbować przedłużyć o 4 lata pobieranie poselskiej pensji. Doszedł do wniosku, że pisanie bajek i tłumaczenie angielskiej poezji nie przyniesie mu specjalnych profitów, a zobowiązania trzeba z czegoś regulować (żadna to tajemnica, że L. Dorn mieszka z trzecią żoną i płaci alimenty). Wzniosłe uzasadnienia tłumaczące akces do obozu władzy to po prostu kamuflaż szyty grubymi nićmi hipokryzji.
L. Dorn zapisał dobrą kartę działając w opozycji demokratycznej w końcu lat 70-tych, potem w „Solidarności”, następnie w Porozumieniu Centrum oraz w Prawie i Sprawiedliwości. Wiele razy szedł pod prąd. Zdarzyło mu się palnąć kilka gaf i wypowiedzieć kilka kontrowersyjnych fraz, ale dla wielu Polaków był politykiem samodzielnym, ideowym, ciekawym, niebanalnym. To bardzo smutne, że na stare lata zdecydował się wysiąść na przystanku oportunizm.
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka